Strażnicy Ithilien

Anouh Xiniste

*Korzystając z tego że Solan płacił wziął sobie khazadzkie*Na koszt solan'a *uśmiechając się i pomyślał(jak chce to niech płaci)*

Nath

*elf usłyszawszy słowa Narniru zaczął śpiewać i to głośno*

Neradan

*Z oddali słychać było narastające dźwięki. Drzwi zaskrzypiały. Do sali powiało chłodem. Chwilę po tym na progu stał człek. W same szmaty odziany był. Świadczyło o nim dużo, na przykład, że nie był tutejszy, lub z zachodu. Człek ten pochodził z północy. Długi łuk, który ledwo mieścił się w drzwiach i lotki strzał wystające zza jego prawego barku podkreślało, że był bardzo dobrym łucznikiem. Choć i tak nikt, nie wiedział co krył pod szmatami. Rozglądając po sali trzasnął drzwiami i usiadł przy ladzie. Na nią rzucił wcześniej wygrzebane trzy monety i wyciągnął butelkę khazadzkiego. Ściągnął nie potrzebne rzeczy i otworzył butelkę, a zapach z niej uniósł się w karczmie*Nareszcie *szepnął pod nosem i zaczerpnął kilka tęgich łyków trunku* Przepraszam, nowy jestem, nie przyjęty, no ale może za nie długo *uśmiechnął się i ponownie zaczerpnął kilka tęgich łyków piwa*

Nath

- Jest już ciemno...
*Śpiewał coś po pijanemu*

Neradan

*Spojrzał na pijanego. Bawili go tacy ludzie. Jednak radości nie okazał. Zaczerpnął kilka tęgich łyków*

Saahra

*Wstała od swojego stolika i z nieukrywaną radością podeszła do barmana* - od tego momentu wszyscy goszczeni są na moje konto... podaj to co masz najlepsze...dla wszystkich.. myślę , że mam co świętować, a nie lubię sama się cieszyć *powiedziała to odwracając się do pozostałych gości* - Wasze zdrowie Panowie...

Yawen Orik N. Turim

*do sali wszedł elf* słyszałem, że ktoś dzisiaj wszystkimb stawia *powiedział szczerząc zęby*

Solan Galthorne

*Solan wstał z kielichem w dłoni i uniósł ją wysoko ku niebu* Dzięki o Pani i za Twoje zdrowie pragnę wznieść toast. Więc panowie chwyćcie za szklanice i kufle i wypijcie wraz ze mną zdrowie Saahry *po czym zakończył toast szerokim uśmiechem , skłonił się szarmancko kobiecie i opróżnił swój kielich aż do dna*

Parson

*wyczołgał się z pod stołu w dość podeszłym wieku elf rozglądając się po całej sali* widzę, że nowe twarzy zawitały do naszej skromnej karczmy*coś wybełkotał i podszedł do karczmarza i zamówił piwo*

Saahra

*Wypiła kolejną lampkę wina. Widząc , że impreza się rozkręca zupełnie jak szum w jej głowie, wstała pomału* - żegnajcie Panowie, czas na mnie... obowiązki wzywają.. *zachwiała się nieco * - ale bawcie się dalej ... płacę do rana za wszystkie trunki ... *uśmiechnęła się wyszła chwiejnym krokiem*

Vatras

*Vatras wstał. Widać było że już nie może utrzymać równowagi.
- Ta.. , żegnaj i obyśmy się jeszcze... spotkali. A... na mnie też już czas żegnam całe to towarzystwo... sadze ze jeszcze sie tutaj.. ubawimy nieraz.
*Podszedł z trudem do karczmarza. Poprosił o pokój i zapłacił za nocleg. Następnie wszedł po schodach i do swojego pokoju.*

Méxiall

Cicho bawił się sztyletem i pił swój sok, nic już nie mówił.

Parson

*podszedł do młodego i się zapytał* Może łykniesz sobie browca, chyba ci nie zaszkodzi*przysunął do niego kufel piwa*

Ancalimee

No proszę, proszę... *mruknęła pod nosem i do szynku podeszła by obejrzeć co karczmarz ma do zaoferowania* To ja dziś miodu bym się napiła... *zamówienie ochoczo złożyła, szczególnie, że zapłata nie była z jej kieszeni*

Nath

*podszedł po kryjomu do Méxiall'a*
- Może chcesz łyczka rumu?
*zapytał cicho*