Strażnicy Ithilien

Itilion B.Y · Gość

*Egenor wyszedł z zaplecza* No to trza sie brać za sprzątanie.*Powiedział smutnym głosem. Wszak niedawno tu sprzątał* O, widzę nową twarz. Witam, Panie. Jak widzisz, lekki tu bałagan, ale znajdź sobie wolne miejsce. Piwo dla wszystkich. *Poszedł po czyste kufle, które jeszcze ocalały i ponalewał khazadzkiego*

Nero

No tak *zwrócił się do Porusa* Praktycznie po każdej bitwie zostają jakieś znaki. *Krasnolud obrócił się tyłem do Porusa i pokazał mu bliznę na szyi* To pamiątka bo bitwie pod Khazad-Dum.*dodał po chwili*Wtedy z innymi krasnoludami stanęliśmy na wprost jakiś trzej setek orków. Ale ostatecznie udało nam się zwyciężyć, lecz...*na jego minie pojawił się smutek i dostrzec można było łzę która po woli spływa z czerwonego policzka khazada* Zginął w niej mój przyjaciel zza młodych lat mojego dzieciństwa. Pewien ork wbił mu w plecy miecz. Ja to zauważyłem i natychmiast pobiegłem go ocalić. Jednym celnym uderzeniem powaliłem orka na ziemię. A mój przyjaciel leży w kałuży krwi. Zaniosłem go szybko do najbliższego medyka.*wspominał krasnolud* lecz na następny dzień niestety zmarł.*dodał po chwili lekko szlochając* Wdało się spore zakażenie w ranę i nic nie można było zrobić.... Nigdy tego nie zapomnę. No ale było minęło* wytarł łzy z policzka po czym powiedział* Można prosić piwo na poprawę humoru starego khazada?*zapytał się sam nie wiedział kogo*

Itilion B.Y · Gość

Prosze*Podał mu piwo* Nie nazywaj się starym póki ci broda nie zsiwieje*Zaśmiał się głośno* Do mego wieku ci daleko, a do ilości blizn jeszcze dalej. *Pociągnął zdrowo z swego kufla* Nie ma to jak khazadzkie po walce

Nero

Stary*powiadasz* jak uważasz, a skąd się tyle blizn nabawił?*zapytał Egenora* Ale z jednym się zgodzę piwo khazadzkie jest najlepsze po walce i nie tylko, bo zawsze jest dobre*dodał z uśmiechem na twarzy*

Itilion B.Y · Gość

Nie przecze, że masz już swoje lata*Uśmiechnął się* Ale jednak do mnie wiele ci brakuje.

Nero

I ja również nie przeczę, że wiele mi brakuje do twojego wieku*zaśmiał się krasnolud* Ale nie wiek się liczy tylko charakter.*dodał po krótkiej chwili* A w takim razie jeśli to przyjacielu nie jest wielką tajemnicą zdradź gdzieś się tylu blizn nawabił?*zapytał po czym wziął spory łyk piwa khazadzkiego*

Porus

*Elf przysłuchiwał się rozmowie khazadów zaciekawiony obecnych w karczmie był chyba najmłodszy, nie był więc tak doświadczony jak Nero czy Egenor, wstał i razem z krzesłem udał się nieco bliżej rozmówców*

Elros Númenessë

Drzwi karczmy uchyliły się. Do sieni wszedł Elendir. Zasiadłszy przy stole powiedział: Witajcie!

Porus

Witam szanownego Pana*rzekł do wchodzącego Elendira,spokojnym tonem po czym jego wzrok znowu przeniósł się na khazadów*

Elros Númenessë

Czy my się znamy? Zapytał nieznajomego.

Itilion B.Y · Gość

*Zwrócił głowę do Elendira*Elendir, to jest Porus, kandydat oczekujący na przyjęcie do grona Strażników.*Odwrrócił się znów do Nera* Chcesz wiedzieć? to zobacz. *Rozpiął koszulę, ściągnął wszystko co miał nad spodniami. Przez całą jego piesć prowadziła wielka blizna, przecięta kilkoma innymi, mniejszymi.*Jak się podoba?*Uśmiechnął się.*

Elros Númenessë

Miło mi Cię poznać Porusie. Jestem Elendir. Podszedł do Porusa z wyciągniętą ręką. Po chwili zapytał. Egenorze co Ci się stało? Zwrócił uwagę na bliznę przechodzącą przez pierś krasnoluda

Nero

Piękna*odparł Nero lecz po krótkiej chwili dodał* ale chyba niezwykle bolesna?*zapytał krasnoluda* Opowiedz o tym jak to się stało?*poprosił Egenora*

Porus

*Wstał i podał rękę Elendirowi i skłonił się lekko*Porus mi również miło cię poznać*Usiadł z powrotem i obserwował Egenora*

Itilion B.Y · Gość

To akutat pamiątka z potyczki z pewnym treserem zwierząt. Nawet nie wiecie jak się umiał posługiwać biczem. Naszczęście nie na tyle żeby odbic moje toporki, które w niego rzucałem.*Odwrócił się by pokazać plecy. Cała powierzchnia była pokryta bliznami. Jedna na drugiej, nie widać było żadnego kawałka zdrowej skóry. Egenor pamiętał to dobrze.* Nie chcijcie wylądować na pirackich galerach. Ongi dostałem się do niewoli pirackiej gdy akurat przechodziłem się po pewnej wiosce nad morzem. Przeżyli tylko ci, którzy byli w stanie wiosłować. Sami mężczyźni, kilka dzieciaków. Właśnie pewien korsarz próbował siłą wyrzucić dziecko, nie dawał sobie rady. Mały przeżył, korsarza udusiłem łańcuchem krępującym moje ręce. Za to przywiązano mnie do pala przy burcie i chłostano. W pełnym słońcu, biczowano mnie, skóra dodatkowo była palona przez słońce.