Strażnicy Ithilien

Givoni

*Słońce chyliło się ku zachodowi. Strażnicy zauważyli zbliżającą wyjątkowo niską postać. Był to hobbit(właściwie był niski nawet jak na hobbita)*Witajcie...przyjaciele!*rzekł nieśmiało* Przybyłem, by wstąpić w szeregi Strażników Ithilien...więc mam nadzieje, że mnie przepuścicie.

Yawen Orik N. Turim

Witaj...*powiedział Strażnik w ciemnej szacie z narzuconym kapturem na głowę*Jak Cię zwą?

Givoni

Kiedyś zwali mnie mnie Givoni Moonbow syn Dennisa Moonbowa, wielkiego inkwizytora...swoją drogą czy to nie ironia, że wielki inkwizytor pochodził z rodu Moonbow?*skrzywił się jak gdyby chłodno wspominał ten ród* Teraz wołają na mnie Givoni Toogfen lub po prostu Givoni.

Yawen Orik N. Turim

Tak, więc Giovini czy byłeś już kiedyś w jakimś klanie?*spytał spokojnie elf*

Givoni

* Gdy usłyszał to pytanie na jego twarzy zaczęła malować się duma * Wiele, wiele lat temu gdy byłem jeszcze młodzikiem byłem nowicjuszem w Zakonie Templariuszy, ale rygorystyczne zasady mi nie odpowiadały i za namową przyjaciela dołączyłem do znanej w niektórych kręgach Gildii Kupieckiej. Parę ładnych lat pracowałem tam jako kontrahent aż w końcu doszło pamiętnej bitwy z Milczącymi Cieniami, w której zginął Nomancs – przywódca gildii, w ogóle po bitwie całą gildia się rozpadła. * Zrobił dziwną minę * No i pracowałem przez krótki czas jako cyrulik pokładowy w Enklawie Pirackiej, ale ten okres wspominam najzimniej.

Yawen Orik N. Turim

Nie widzę przeszkód w Twym wejściu do miasta...*powiedział Strażnik i odsłonił Bramę*

Yawen Orik N. Turim

Zamykam!